Tottenham wygrywa na Goodison Park 3-0
Miło, łatwo i przyjemnie. Tak można określić sobotnie zwycięstwo Tottenhamu w meczu wyjazdowym nad Evertonem, który nie stanowił dużego wyzwania. Szczególnie dla bramkarza gości, Llorisa, który w tym meczu interweniować musiał tylko raz. Co jeszcze ważniejsze dla Kogutów, swoje pierwsze bramki w tym sezonie zdobył Harry Kane, zeszłoroczny król strzelców Premier League.
Pierwsza bramka w tym meczu padła w 28 minucie. Zaczęło się od bardzo źle wykonanego rzutu rożnego. Piłka przeleciała wysoko nad polem karnym, ale na drugiej stronie boiska zdołał jeszcze dobiec do niej Trippier. Obrońca Kogutów podał piłkę do Kane, a ten widząc źle ustawionego bramkarza zdecydował się na strzał z bardzo trudnej pozycji. Wyszło idealnie, ponieważ futbolówka przelobowała golkipera Evertonu i wpadła do bramki tuż pod poprzeczką. Pierwsze trafienie w sezonie i od razu w wielkim stylu.
Jeszcze przed przerwą Koguty zwiększył przewagę. Dele Alli dośrodkowywał z prawego skrzydła w stronę nabiegającego Daviesa, który uderzał z pierwszej piłki. Pickford zdołał interweniować, ale wobec dobitki Eriksena był już całkowicie bezradny. Podobnie jak cały Everton w starciu z Tottenhamem. The Toffees kompletnie nie istnieli i nie przypominali drużyny, która wydała tyle pieniędzy na wzmocnienia w ostatnim okienku transferowym.
Tottenham ustalił wynik spotkania w 45 sekundzie drugiej połowy gry. Akcję napędził Kane, który uruchomił na skrzydle Daviesa, a sam ruszył w pole karne. Skrzydłowy Kogutów idealnie dośrodkował i Harry Kane mógł cieszyć się z drugiego trafienia w tym meczu. Później tempo gry osłabło. Everton nie miał motywacji by powalczyć chociażby o honorowe trafienie. Natomiast Koguty postanowiły się nie przemęczać i na spokojnie rozegrali mecz do samego końca. Z dorobkiem siedmiu punktów Tottenham zajmuje piąte miejsce w tabeli po czterech kolejkach spotkań.